Biuro Szyfrów

Biuro Szyfrów to rzecz bardzo ciekawa i innowacyjna – tak mogę zacząć. A co powiem dalej? No cóż, jeszcze nie do końca wiem. Wymyślam na bieżąco, głowię się i muszę bardzo uważnie pisać, ostrożnie dobierać słowa, by nie powiedzieć za dużo. Ta hybryda planszówki i escape room’u jest ciężka do opisania, właśnie ze względu na tę escape room’ową część. Nie mogę zdradzić zbyt wiele, by nie psuć Wam zabawy.

Zacznę może od tego, że miałam dodatkową zagadkę. Zagadkę pt: „Gdzie moja paczka?”. Bo oczywiście, tradycyjnie, kurier się popisał. Zero kontaktu ze mną, żadnego awizo. Przyszedł tylko mail z informacją, że paczkę rzekomo dostarczono. Nie ważne, że cały dzień nie było mnie w domu i nawet nie wiedziałam, że tego dnia ma coś do mnie przyjść. Ot, taka niespodzianka. Już na tym etapie musiałam wykazać się sprytem i odnaleźć przesyłkę. Udało mi się, choć przyznaję, że przez przypadek. Ale i tak jestem lepsza niż firma kurierska, bo oni w dalszym ciągu głowią się, co dzieje się z przesyłką. Powodzenia Inpost!

Po co ten wstęp? A no po to, byście zrozumieli, że moja radość z otrzymania Biura Szyfrów była jeszcze większa. Wiadomo, zagubiona przesyłka cieszy. Szczególnie, gdy nie spodziewamy się jej tak wcześnie. A jeśli wziąć pod uwagę to, że wewnątrz paczki znajdował się twór, który wspierałam, patronowałam i jarałam się nim, odkąd dowiedziałam się o projekcie, to już w ogóle było to jedno wielkie wow.

Mimo iż to patronat, nie znajdziecie tam mojego logo. Nie znajdziecie tam żadnego logo. I to jest właśnie piękne. To co otrzymacie intryguje. To „surowa” skrzyneczka ze sklejki, oplątana srebrnym łańcuchem, zamknięta na kłódkę kodową. Nic więcej. To wszystko. Prostota i minimalizm – to cechy charakterystyczne tego projektu. Ma to swój urok.

biuroszyfr

Wiadomo, że aby dostać się do środka, trzeba otworzyć kłódkę. Według mnie to jest najtrudniejszy element gry. Na pewnym etapie zaczęłam się wkurzać, że coś takiego przytargałam do domu i teraz muszę się męczyć. Ale nie poddaliśmy się, walczyliśmy, aż wywalczyliśmy.

„W środku” już jest łatwiej. Ale nie, nie powiem Wam co znajdziecie w środku. Niech to będzie niespodzianką i dodatkową motywacją do otwarcia skrzyni. Elementy zawarte wewnątrz są zróżnicowane. Zarówno wizualnie jak i poziomem trudności. Zwarte tam zagadki mają różne poziomy, choć wiadomo, dla każdego co innego może okazać się łatwe.

Biuro Szyfrów kładzie duży nacisk na historię oraz patriotyzm. Nie są to przygłupie zagadki, warto korzystać z wiedzy, którą mamy. Aczkolwiek nie sądzę, by każdy posiadał wiedzę, pozwalającą na rozwiązanie wszystkich zagadek bez pomocy internetu. Ten jest tu bardzo przydatny, a w niektórych przypadkach: konieczny.

Jeśli na pewnym etapie utkniemy, nie musimy się poddawać i od razu rezygnować z całej gry. Twórcy stworzyli specjalną stronę zawierającą podpowiedzi. Jest bardzo dobrze skonstruowana – nie podaje nam wszystkich odpowiedzi na tacy. Naprowadza powoli, dając wskazówki, niczym mistrz gry w escape room’ie. Na wstępie jesteśmy bombardowani pytaniami, czy jesteśmy pewni, że chcemy podpowiedź. A ta z kolei nie dotyczy całej rozgrywki, a zaledwie jej małego elementu. Dzięki temu nie tracimy satysfakcji z gry i w dalszym ciągu samodzielnie możemy rozwiązywać kolejne zagadki.

Więcej Wam nie zdradzę, sami będziecie musieli sprawdzić jak to wygląda. Powiem tylko, że warto. Niektórzy mówią, że to bez sensu, że po co wydawać kasę na „jednorazową grę”. Ta „jednorazowa gra” kosztuje 89 zł, i nie jest do końca jednorazowa. Po rozegraniu, możemy złożyć ją do pudełka, zamknąć i przekazać znajomym, aby też sobie zagrali. Może przechodzić z domu do domu, jak pożyczana książka. W dodatku na raz może w nią grać dowolna ilość osób. Można rozegrać ją w pojedynkę albo w drużynie. Dla porównania, wyjście do escape roomu w wariancie najtańszym (w tygodniu), dla dwóch osób to koszt około 80 zł. Jest fajnie, są wspomnienia, ale takiego wyjścia nikomu już nie przekażecie. No i słowo klucz: wyjście. Trzeba wyjść. Wyjść, iść gdzieś, pojechać. Biuro Szyfrów ma tę zaletę, że nie trzeba nigdzie wychodzić. Możemy grać w dowolnym miejscu. Mało tego, możemy to zrobić w dowolnym czasie, nie ograniczają nas żadne godziny otwarcia obiektu. Nie ma też limitu osób. Gramy w tyle osób w ile chcemy.

To są cechy, które najbardziej zachęciły mnie do projektu. Uważam, że pomysł jest przegenialny i mam nadzieję, że będzie rozwijany, pielęgnowany i kontynuowany. Grałam z wielką przyjemnością, mimo iż pojawiały się momenty zawahania, rezygnacji i wściekłości. Ale w końcu zostawały opanowane i udało nam się dotrzeć do rozwiązania. Cieszę się, że dostrzegłam w sieci ten pomysł, że mogłam patronować, przyczynić się w pewien sposób do realizacji projektu. I choć delikatnie zawiodło mnie zaskoczenie, to całość uważam za rzecz genialną i z pewnością będę polecać na lewo i prawo. Co też czynię teraz. Polecam! A jednocześnie czekam z nadzieją, że na Biurze Szyfrów się nie skończy i autorzy pójdą dalej.

Za grę dziękuję wydawcy:
Marcin Banasiak