Animacja czasu wolnego – Jakub B. Bączek

Fajnie, że ktoś coś takiego napisał. Fajnie, że przybliżył nam to, jak wygląda praca animatora w hotelach (bo niestety tylko na hotelową animację jest ukierunkowana książka). Fajnie, że ktoś chciał opisać i posegregować zabawy.

Jednak szkoda, że nie za bardzo się udało. Szkoda, że nie wyszło tak, jak wyjść powinno. A przynajmniej nie tak, jak ja tego oczekiwałam. A oczekiwałam sporo, jednak nie więcej niż można było zrobić, aby ta książka naprawdę była napisana porządnie i rzetelnie. Nie oczekiwałam więcej niż wiem, że spokojnie da się osiągnąć.

Jakub B. Bączek, poza tym, że jest najpopularniejszym szkoleniowcem animatorów w Polsce, jest także tłumaczem literatury i publicystą. Dlatego tym bardziej zaskakujące jest to, że niektóre zabawy opisane są w sposób niezrozumiały. Są tak kiepsko wytłumaczone, że rozumiem je tylko dzięki temu, że znałam je wcześniej. A niektóre, mimo iż znam doskonale, bo niejednokrotnie w nich uczestniczyłam i przeprowadzałam, to po przeczytaniu „instrukcji” zaczynam wątpić w to, że wiem o co chodzi. Zaczynam zastanawiać się, czy w ogóle kiedykolwiek wiedziałam.

Z kolei scenariusze są napisane jakby odbiorcą miał być totalny głupek. Może na tym właśnie polegają scenariusze. Może tak właśnie mają wyglądać, że ktoś bez mózgu będzie umiał z nich skorzystać. Jednakże stanowią one totalny kontrast dla niektórych zabaw. Książka wydaje się być przez to strasznie nierówna. Odniosłam wrażenie, że była pisana na szybko, na odwal, byleby powstała. Świadczyć może o tym także fakt, że część zabaw się powtarza. Widocznie nikt nie miał czasu lub/i ochoty aby sprawdzić, przejrzeć lekturę po jej ukończeniu. Wygląda to tak, jakby autor nagle sobie coś przypomniał i dokleił kawałek tekstu bez zastanowienia. Przez to momentami tekst nie jest spójny, bywa chaotyczny.

Nie można też zapomnieć o błędach ortograficznych. Nie, naprawdę nie można o nich zapomnieć. Nawet jakby się chciało, to jest to niesamowicie trudne, tak często się one pojawiają. A nawet jeśli nie często, to ich gabaryty są powalające, bo występują nawet w nazwiskach. O odmianie wyrazów nie wspominając.
Podsumowując: pomysł dobry. Obawiam się, że na tym się kończy. Owszem, pozycja ta ma swoje zalety. Pojawiają się tam informacje przydatne dla kogoś, kto nigdy nie był zatrudniony jako animator hotelowy. Niestety większość książki zajmują niedokładne, postarzające się opisy zabaw. A wszystko to zamknięte w okładce… Aż nie wiem jak ją opisać. Aczkolwiek front strasznie mi się nie podoba. Tył jeszcze bardziej, bo widnieje tam cena 35zł, która teraz, znając zawartość owej około 100 stronicowej książeczki wydaje się absurdalna i śmieszna.

A, jeszcze ciekawa uwaga. To co trzymam w ręce, to „Wydanie 5, poprawione”. Strach pomyśleć jak wyglądały poprzednie…