Ale Cyrk! – Escape Time

Ale Cyrk! – pokój o którym było bardzo głośno, jeszcze zanim powstał. Sława tego pomieszczenia wyprzedziła nawet jego budowę. Ci, którzy chcieli tam pójść jak najszybciej, pewnie wkurzali się, że tyle to trwa i Escape Time tak długo zwlekał z otwarciem. Ale myślę, że odwiedziny w cyrku rekompensują oczekiwanie, niezależnie od tego jak długie było. Myślę, że osoby, które już odwiedziły pokój, doskonale wiedzą, że warto było czekać. Myślę, że rozumieją dlaczego budowa tyle trwała.

A przynajmniej ja to rozumiem. I aby to pojąć, wystarczy otwarcie drzwi wejściowych do tego pomieszczenia. Wystarczy by Mistrz Gry przedstawił fabułę, zaprowadził nas tam, otworzył drzwi wejściowe… i wtedy już jest „WOW!” Już na tym etapie wiedziałam, że to nie będzie zwykły pokój. Już w tym momencie cieszyłam się, że coś takiego powstało i że mam szansę z tego skorzystać. Bardzo pozytywne zaskoczenie od samego początku, jeszcze przed przekroczeniem cyrkowego progu. Nie spodziewałam się, że po takim wstępie, na dalszych etapach jeszcze coś mnie zachwyci. A jednak…

Zacznę może od początku. Jako, że mój standardowy towarzysz escape’owy tym razem nie mógł mi towarzyszyć, musiałam zgarnąć sobie kogoś innego do pomocy. Jednakże dowiedziałam się, że ten konkretny pokój staje się fajniejszy, gdy ludzi jest więcej. Czyli, że nie dwie osoby, jak to zawsze było w moim przypadku. Takie minimum trzy, najlepiej cztery. No to zorganizowałam sobie ludzi. Udało mi się uzbierać trzy osoby, które lubię, nie wkurzają mnie tak bardzo jak reszta społeczeństwa i w dodatku takie, które jeszcze mnie jako tako tolerują. Zatem razem ze mną były nas cztery sztuki – idealnie. Natomiast był jeden mały szczegół, mały problemik, który mógł zaważyć na powodzeniu całej ucieczkowej akcji. Żaden z moich towarzyszy nie miał do czynienia z tego typu rozrywką. Zabrałam ze sobą trzy ucieczkowe dziewice i łudziłam się, że damy radę. A co jak im się nie spodoba tego typu rozrywka? A co jak im się odechce w trakcie? Co jeśli za moment się znudzą i stwierdzą, że już im się nie chce i będą chcieli wyjść? W mojej głowie pojawiło się mnóstwo obaw, cała masa wątpliwości. Jadąc do Escape Time towarzyszył mi lęk. Strach zmieszany z ciekawością i ekscytacją. Bo w końcu za chwilę ja też przeżyję coś nietypowego, coś nowego. Przecież to pierwszy escape room pozbawiony kłódek!

cyrk

Gdy otwarte zostały drzwi wejściowe do cyrku, gdy zobaczyliśmy to coś, co wywołało „Wow”, uspokoiłam się trochę. Nie tylko dla mnie to było Wow. Moi towarzysze także Wowoali. Szybko znaleźliśmy się w środku i kombinowaliśmy co dalej. Szło nam o wiele sprawniej niż się tego spodziewałam. Zagadki były dość logiczne, a rzeczy, które robiliśmy miały sens. Wykonywaliśmy różne zadania, czynności, zbliżając się co raz bardziej do osiągnięcia celu – wyjścia.

Muszę przyznać, że chyba pierwszy raz nie miałam pojęcia ile czasu za nami. Z reguły panicznie spoglądałam na odliczający zegar, bałam się, że nie zdążę. Zawsze czułam tę presję czasu i nieraz za bardzo się na niej skupiałam. Jasne, były momenty, że coś pochłaniało mnie na tyle, że nie wiedziałam która godzina, ale po wykonaniu pewnego elementu, fragmentu, znów spoglądałam na czas. Tutaj niemal zapomniałam o tym, że gdzieś powinniśmy zdążyć, zmieścić się w limicie. Cyrk ma taki klimat, że zupełnie się o tym nie myśli. Od momentu przekroczenia progu, miałam wrażenie, że jestem w zupełnie innej rzeczywistości. Wczułam się w rolę i… bawiłam się. Serio.

Wiecie jak wyglądają cyrki, nie? Upraszczając: jest wesoło, kolorowo i wokół dużo fajnych gadżetów. Bardzo specyficzny, ciekawy klimat. Ja, certyfikowany pedagog cyrku, bardzo owym tematem się zachwyciłam. To jak było to oddane, przedstawione. Prosto, bez udziwnień, ale dopracowane w każdym calu. O ile w innych pokojach zdarzają się jakieś elementy, które klimat psują, przypominają Ci, że nie jesteś w prawdziwym pomieszczeniu tylko w pokoiku je pozorującym, tak tutaj tego nie ma. Po prostu, jesteś w cyrku. Siedzisz tam i nie masz co do tego najmniejszych wątpliwości. To jest tak oczywiste, że gdy już dojdziesz do końca, wyjdziesz stamtąd, nie dociera do Ciebie, że to była tylko gra. I to właśnie czyni tę grę doskonałą.

Brak kłódek to ciekawy zabieg. Nietypowy, ale fajny, szczególnie dla tych, którzy z kłódkami mają problem – a ponoć tacy się zdarzają. Ponadto całkowite zlikwidowanie kłódek wymusza na twórcach sięgnięcia po innego rodzaju metody, zagadki i wykazania się sporą kreatywnością. Osoby, które w Escape Time już były, wiedzą, że akurat braku tej cechy nie można im zarzucić. Nieszablonowe rozwiązania, ciekawe zagadki i zadziwiające elementy pokoju to coś, co nie stanowi dla nich problemu. To coś, dzięki czemu Ale Cyrk! jest rewelacyjny. Pomimo dużej ilości mechanizmów, rzeczy, które mogłyby się wydawać dość awaryjne – wszystko działało bez najmniejszych problemów. Żadnej usterki, żadnych kłopotów technicznych – to podstawa udanego ucieczkowania.

Wspominałam niejednokrotnie o efekcie Wow. Efekt Wow występował tu nie tylko na początku, ale jeszcze kilkakrotnie wewnątrz pomieszczenia. W zasadzie to owe Wow pojawiało się u nas niemal na każdym kroku, tylko występowało w różnym stopniu nasilenia. Przemieszczaliśmy się, robiliśmy cyrkowe rzeczy, a to wspaniałe „wow” towarzyszyło nam niemal bez przerwy!

Jeśli miałabym określić ten pokój kilkoma słowami, powiedziałabym: świetna zabawa. I nie, nie dlatego, że każdy escape room to dla mnie świetna zabawa. W niektórych się boję, że ktoś przyjdzie mnie zabić. W innych mogę bać się, że jeśli nie zrobię czegoś wystarczająco szybko, to ktoś zginie. Są różne motywy, różne fabuły. A tutaj po prostu się bawiłam. W pewnym sensie weszłam w rolę cyrkowca i bawiłam się. I właśnie ta zabawa, ten klimat, niektóre konstrukcje… to wszystko sprawia, że jest to pokój idealny dla dzieci. Oczywiście nie tylko, bo dorośli też mają wielki ubaw. Ale myślę, że jest to wspaniałe miejsce, by wybrać się na rodzinną przygodę. Zamiast na spacer do Galerii Bałtyckiej czy innej Metropolii, zgarnąć rodzinę i wskoczyć do Escape Time by pobawić się w cyrk. Żałuję, że nie było takich atrakcji, gdy ja byłam dzieckiem. Byłabym zachwycona. Choć pewnie nie mniej, niż jestem teraz.

27497253_1702852459785611_996289588_n

Jak wspominałam na początku, bardzo obawiałam się tego pokoju, albo raczej reakcji moich towarzyszy. Jakby nie patrzeć, wzięłam ze sobą trzy osoby by rozdziewiczyć je, wszystkie na raz. Udało mi się, zrobiłam to. Mało tego, ten pierwszy raz zachwycił je i chyba połknęły eskejpowego bakcyla. Także escape room’y w okolicy, nie ma za co, dzięki mnie zyskałyście kolejnych zwolenników tego typu rozrywki!

Poza tym, że cała nasza czwórka bawiła się świetnie, to też całkiem nieźle sobie radziła. Wiadomo, że jakieś tam podpowiedzi się pojawiały, ale sporo wykombinowaliśmy sami. Poszło całkiem nieźle, wydostaliśmy się jakieś 17 minut przed końcem czasu. Nieźle? Ja uważam, że rewelacyjnie. Jak się okazuję, nie tylko oni, ale ja też przeżyłam tego dnia swój pierwszy raz. Pierwszy raz udało mi się zmieścić w limicie czasowym. Dla mnie to powód do radości i do dumy!

Więcej nie mogę napisać, by nie było spoilerów. Na zakończenie, chciałabym móc powiedzieć, że był to najlepszy pokój w jakim byłam. Niestety, chyba nie mogę. Sumienie mi nie pozwala. I nie, nie dlatego, że były tu jakieś wady (bo takowych niestety nie znalazłam). Też nie dlatego, że gdzie indziej podobało mi się bardziej. Nie mogło podobać mi się bardziej, gdyż było inaczej. Ale Cyrk! to pokój inny niż te, które znacie. Wyróżnia się nietypowością, odmiennością. Zatem ciężko porównywać go do innych, bardziej typowych i pospolitych pomieszczeń. W związku z powyższym, jest to miejsce, które każdy szanujący się fan pokoi ucieczek powinien odwiedzić. Chociażby po to, by przekonać się jak to jest bez tych cholernych kłódek. Ach, no i rzecz najważniejsza: czas! Tutaj zabawa nie trwa standardowe 60 minut tylko 75! Więcej czasu, większy fun!

Miasto: Gdańsk
Miejsce: Escape Time
Pokój: Ale Cyrk!
Termin: 22.12.1017
Godzina: 18.00
Ilość osób: 4
Czas ucieczki: 17 minut przed końcem

Za gościnę dziękuję:

escape time logo