Batman Metal

Batman Metal to karcianka deckbuildingowa w uniwersum DC. I myślę, że takie rozpoczęcie jest wystarczające, szczegółami zaleję Was poniżej. 

O co w tym wszystkim chodzi?

Chodzi o to by wygrać – klasycznie. Aby tego dokonać trzeba zdobyć jak najwięcej punktów. A żeby tego dokonać, musimy mieć jak najlepszą talię, szczęście, ale też umiejętność zarządzania tym co akurat mamy na ręce. Czyli w skrócie: kupowanie kart, kupowanie jeszcze lepszych kart, ewentualne zabijanie, kupowanie, kupowanie, zbieranie kart i bonusów, podliczenie punktów.

W teorii gra umożliwia także atakowanie współgraczy. W teorii mamy tu negatywną interakcję, akcje umożliwiające uprzykrzenie życia innym. A jak to wygląda w praktyce? W praktyce gracze mają gdzieś co robią rywale. Skupieni są tylko na zdobywaniu, kupowaniu, wzbogacaniu się. Dowalanie innym jest mało dochodowe, bardzo mało satysfakcjonujące i zwyczajnie bez sensu. Ani fabularnie, ani zmierzając do zwycięstwa zupełnie się to nie kalkuluje. Prawda jest taka, że podczas rozgrywki w ogóle nie wiedzieliśmy co robią współgracze. Może na początku obserwowaliśmy co robią, ale z czasem było to tylko oczekiwanie na swój ruch.

A to oczekiwanie trwało, choć nie myśleliśmy jakoś długo nad kolejnym posunięciem. Grałam w opcji na dwie osoby. Choć zawsze sprawdzam grę w różnych wariantach jeśli chodzi o ilość graczy, tutaj tego nie zrobię, bo zwyczajnie nie wytrzymam tego oczekiwania. Absolutnie nie wyobrażam sobie rozgrywki na pięć osób, choć do tylu dostosowana jest ta gra.

Poza oczekiwaniem na swój ruch, jeszcze bardziej dotkliwe było inne oczekiwanie: na koniec gry. Ta gra wydaje się nie mieć końca. Kart jest tak dużo, że to po prostu się nie kończy. I choć początek był bardzo fajny, przyjemny, końcówka była katorgą. Bo gra jest prosta, banalna wręcz. Mechanika jest do ogarnięcia bardzo szybko. Aczkolwiek nomenklatura pozostawia trochę do życzenia i twórcy zapomnieli chyba o tym, że w tego typu grach ważna jest dosłowność w przekazie. Było trochę wątpliwych przekazów, wywołujących dyskusję i kończących się na stwierdzeniu, że ktoś po prostu nie ogarnął jak powinno to być napisane. Dało się w to grać, ale jest to rozrywka bardzo, bardzo mało wymagająca. To czego wymaga najbardziej to: cierpliwość.


Co mamy w pudle?

  • karty
  • instrukcję

Zalety:

– jasna instrukcja
– prosta mechanika gry
– piękne grafiki
– „metalowe” karty
– funkcjonalna wypraska
– dużo kart

Wady:

  • niekończąca się gra
  • nudna
  • brak interakcji w praktyce

Czy w ogóle warto budować metalową talię?

Myślę, że jeśli jesteś psychofanem Batmana, to możesz sięgnąć po tę pozycję. Karty są naprawdę ładne, bardzo atrakcyjne, szczególnie te „metalowe”. Moją główną misją w grze było kupowanie tych metalowych kart, bo zwyczajnie bardzo podobały mi się wizualnie i posiadanie ich w talii sprawiało mi satysfakcję.

Wygląd i forma wydania to największe zalety. Całość zapakowana jest w piękne pudło, z solidną wypraską, z przegródkami, dużą ilością miejsca i możliwością włożenia do środka nawet dodatku. Wizualnie jest super. Mechanicznie poprawnie, prosto, choć dość nudno.

Próbowałam wyobrazić sobie idealną scenerię i graczy, którym ta gra mogłaby podejść. Widzę to jako dobrą opcję dla grupy ziomków zafascynowanej Batmanem. Spotykają się wieczorem na piwo. Wyciągają tę grę, popijając browary, rozmawiając o wszystkim, od niechcenia rzucają sobie karty, coś tam dobierają, dokupują, noc upływa powolnie i beztrosko. Gra nie jest kluczowa w tej scenerii, to tylko urozmaicenie do spotkania ze znajomymi. Jakiś taki dodatek, przerywnik, ale coś nie za bardzo porywającego czy emocjonującego. Myślę, że to by były najlepsze warunki na Batman Metal. Ale myślę też, że nawet w tych warunkach można zagrać w coś bardziej porywającego, a Batmana postawić na półce – bo jako wystawka i gadżet sprawdzi się zdecydowanie lepiej.

Liczba graczy: 2- 5 osób
Wiek: 14+
Wydawca: Egmont
Autorzy:Matt Hyra, Matt Dunn, Ben Stoll, Nathaniel Yamaguchi

Za grę dziękuję wydawnictwu:

egmontlogo