Nie wyleczysz depresji makaronem!

Dziś cholernie nie chce mi się pisać, ale piszę, bo chyba trochę fejm mnie przerósł. W dodatku zasłynęłam takim komentarzem, jakim raczej zasłynąć nie chciałam. Czuję się w obowiązku, żeby to sprostować. Ale po kolei.

Kilka dni temu Wojciech Gunia na Facebook’u wrzucił zdjęcie pustych kartonów po makaronie w Biedronce i napisał o swoim oburzeniu w związku z tym, że makaronu nie kupi, bo ludzie robią turbo zapasy, bo Koronawirus i takie tam. W swojej wypowiedzi poruszył także kwestię zaniedbywania swojego zdrowia psychicznego i to jest to, na co ja się odpaliłam.

Makaron i zdrowie psychiczne. Przypomniało mi się, że jakiś czas temu na Joemonster czy gdzieś tam w sieci krążyło zdjęcie fragmentu gazety z artykułem mówiącym o tym, że: „Na depresję najlepszy jest makaron.” Rozśmieszyło mnie to wtedy, choć był to trochę śmiech przez łzy. Znając Wojtka, wiedziałam, że komentarz z owym zdjęciem mogę mu podrzucić pod tym postem, dlatego też napisałam, że no hej, przecież Ci ludzie właśnie o zdrwie psychiczne dbają, bo makaron na depresję działa wyśmienicie. Pisząc to myślałam, że ów tekst zobaczy Wojtek, może trochę naszych wspólnych znajomych, trochę więcej jego znajomych, ale generalnie ludzie, którzy mają świadomość tego, że to żart. Ale okazało się, że post się rozprzestrzenił. Wylądował na Kwejku, na Demotywatorach, cholera wie czy jeszcze gdzieś. W momencie jak zobaczyłam niemal 300 lajków przy moim zdjęciu, to uznałam, że ludzi porąbało. Teraz powoli idę na 3 tysiące reakcji, fejsbuk mi co chwilę pika, bo dochodzą nowe. Dochodzą też nowe komentarze i czytając je, mam wrażenie, że ludzie myślą, że ja wierzę w tajemniczą, niesamowitą moc makaronu. Co gorsze, mam wrażenie, że oni też zaczynają w to wierzyć.

No i właśnie dlatego o tym piszę. Właśnie dlatego uważam, że trzeba o tym mówić. Bo ja sobie mogę pożartować wśród ludzi, którzy mnie znają, ale jak to idzie na taką skalę, to raczej nie chciałabym, by ów idiotyczny pogląd rósł w siłę, rozprzestrzeniał się i kosztował kogoś zdrowie, a może nawet życie. I może ciężko w to niektórym uwierzyć, ale…

Makaronem nie wyleczycie depresji!

Raka nie wyleczycie pijąc wodę. Złamanej ręki nie wyleczycie uśmiechem. Zapalenia płuc nie pozbędziecie się biegając. Z cukrzycą nie pożegnacie się dzięki spotkaniom z przyjaciółmi. A na depresję nie pomoże Wam makaron.

Depresja to choroba i tak jak każda choroba, wymaga specjalisty, który się nią zajmie. Gdy macie katar idziecie do lekarza lub do apteki. Gdy coś Was boli, coś Wam dolega fizycznie, także zasięgacie fachowej porady. Zatem gdy psychicznie coś się dzieje, również można sięgnąć po specjalistyczną pomoc, do czego Was serdecznie zachęcam.

Podrzucam Wam link do miejsca, gdzie znajdziecie mapkę i dowiecie się gdzie szukać pomocy:

https://forumprzeciwdepresji.pl/gdzie-szukac-pomocy

Mam nadzieję, że nie będziecie musieli korzystać z tej opcji. Natomiast jeśli jest taka potrzeba, to życzę Wam, byście znaleźli w sobie siłę by wykonać ten pierwszy, najtrudniejszy krok, bo później będzie już z górki, zaufajcie mi. Powodzenia!

PS Makaron oczywiście możecie jeść, ale pamiętajcie, że nie jest on lekarstwem.