KFASON 3
Jestem świeżo po Kfasonie, więc myślę, że jest to odpowiedni czas na napisanie co nieco na ten temat. Co prawda dochodzi godzina piąta i dopiero udało mi się odnaleźć i jakoś dotrzeć do mojego tymczasowego, krakowskiego lokum. To pozwala mi myśleć, że może nie jest to do końca dobry pomysł. Mówią też, że pisać trzeba pod wpływem, a korektę robić na trzeźwo, ale czasu na korektę tu nie będzie. Napiszę i zwyczajnie pójdę spać. Dlaczego? Bo tak. Bo mogę. Bo chcę. O!
Dość tych wstępów. W zasadzie całe wydarzenie można by było podsumować krótko: „było zajebiście!”. Jak zwykle Magda Paluch stanęła na wysokości zadania i zorganizowała imprezę, bez której październik nie byłby tym październikiem, który znamy od trzech lat. Październik zwyczajnie nie miałby sensu. Byłby nudnym, deszczowym i zimnym miesiącem. Teraz też jest, ale ma też Kfason, co ewidentnie ratuje go w rankingu miesięcy.
W tym roku uznałam, że wolę gadać z ludźmi niż biegać od panelu do panelu. Jak będę chciała zająć się panelami to skoczę do Castoramy. Teraz mam wolne, jestem na wakacjach, więc bez pośpiechu, na spokojnie mogę przemierzać korytarze Arteteki poznając i spotykając ciekawych ludzi. Jednakże kilka punktów programu odwiedziłam.
Oficjalne rozpoczęcie festiwalu
Dzień dobry, cześć i takie tam. Myślę, że pisanie o tym jest zbędne. Trzeba nas było przywitać. Zostaliśmy przywitani. Poczułam się przywitana. Zatem wszystko tak, jak być powinno.
Historia o Kowalach, czyli jak nie umrzeć ze strachu czytając poezję? – Piotr Kulpa
Bardzo duża frekwencja, gdyż początek był od razu po przywitaniu. Natomiast z czasem ilość obecnych osób malała. Jak widać poezja dość mocno usypia, zniechęca, bo chyba tak to muszę wytłumaczyć. Nie powaliło mnie to wystąpienie. Fajnie, że Piotr chciał nas trochę rozbudzić, dodając elementy muzyki. Grał na gitarze, śpiewał wiersze, omawiał je. Mimo wszystko, atrakcje nie dla mnie, a już z pewnością nie na pierwszy panel, gdy jeszcze marzyłam o powrocie do łóżka.
Groza jest kobietą – panel dyskusyjny (Izabela Szolc, Sylwia Błach, Carla Mori, Aleksandra Zielińska, Paulina Król), prowadząca: Joanna Widomska
Chyba jeden z najlepszych paneli jakie miałam przyjemność słuchać. Tych dziewczyn świetnie się słucha. Pierwszy raz spotkałam też Izabelę Szolc i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem jej wystąpienia. Całą swoją postawą, już od samego początku, od momentu wejścia, zaintrygowała mnie. Z niecierpliwością czekałam, aż w końcu przemówi. Jak widać pierwsze wrażenie mnie nie zmyliło, nie zawiodłam się, a wręcz mam wielką chęć sięgnięcia po jej publikacje. Oczywiście nie znaczy to, że reszta wypowiedzi mnie nie ciekawiła. Po prostu z resztą dziewczyn miałam już kontakt i mniej więcej wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dostałam to co chciałam, to po co przyszłam. A wszystko oczywiście dzięki Asi, znanej szerszemu gronu jako:”dziewczyna od zombie”. Bardzo dobrze poprowadzona dyskusja. Płynnie, bez zbędnych przerw, uważnie, z dbałością o to, aby każdy uczestnik dyskusji otrzymał swój czas na wypowiedź. Dobra robota!
Horror w dzieciach, dzieci w horrorze – Kazimierz Kyrcz Jr i Dawid Kain
To już nie pierwsze wystąpienie tego duetu, na którym miałam przyjemność być. Panowie jak zawsze pochodzą do tego na takim totalnym luzie, że ten nastrój udziela się publiczności. Slajdy prezentujące filmy i książki, opowiastki o nich, przykłady z życia, anegdoty. Częściowo ma się wrażenie, że rzeczy te wymyślane są na poczekaniu. Że Kazek i Dawid siedzą tam i dopiero w tym czasie zastanawiają się, o czym tak na prawdę powinni mówić. Nie wiem czy tak faktycznie jest, nie mniej świetnie się tego słucha, uczestniczy w tym.
„Kochanka Szamoty” AD 2015 – Adam Uryniak i Ewa Mroczkowska
Z racji tego, że jestem straszną pierdołą i nie ogarnęłam się w czasie by włożyć swój wkład podczas zbiórki na film „Kochanka Szamoty”, postanowiłam, że chociaż pójdę na prelekcję. Nie wiem czy miało to być w ramach zadośćuczynienia, czy co ja sobie myślałam, ale poszłam. Nie żałuję, choć nie było to nic specjalnego. Twórcy opowiedzieli co nieco o zbiórce, o planach odnośnie filmu. Było sporo zdjęć, informacji, pomysłów. A na końcu dyskusja i prośba o sugestię dotyczące filmu. Uważam, że bardzo fajne posunięcie, aby pytać przyszłych odbiorców o to, co chcieliby zobaczyć na ekranie. Nie było to jakoś szczególnie pasjonujące, ale ogólnie pozytywnie.
Strach się śmiać – czarny humor, parodia i horror. Spotkanie z grupą filmową LISOŁAKI.
Totalnie bez przekonania przyszłam, albo raczej zostałam w sali. Uznałam, że może zobaczę o co chodzi, w czym tkwi fenomen grupy i dlaczego miałoby mi się to podobać. I już jak tylko się rozpoczęło, coś w głowie powiedziało mi: „Cholera, po co ci to?”. Mimo wszystko zostałam. Ale po chwili już nie wytrzymałam i musiałam opuścić salę. Powód? Banalnie łatwy: „Po jaką cholerę mam oglądać filmiki, które mogę obejrzeć sobie w domu, bo wszystko jest w sieci?!”. Poza tym, wystąpienie było nagrywane (nie od początku, bo zapomnieli włączyć kamerę), zatem myślę, że i ono pojawi się w sieci. Odpuściłam. Absolutnie to do mnie nie trafiło.
Kulisy pracy wydawniczej – Dominika Świątkowska i Przemysław Ryba (WYDAWNICTWO GMORK)
Gmorki opowiedziały nam, skąd tak właściwie wzięły się na rynku. Jak to się zaczęło? Jaki koszmar ich czekał przy zakładaniu firmy. Jak poradzili sobie z „Klątwą Borowca”. Bardzo fajne wystąpienie i powód tego jest prosty: Gmorki są fajne, więc ich wystąpienie musiało też takie być. Zanim poznałam Dominikę i Przemka, myślałam, że ta prelekcja to będzie jedna wielka nuda. Że przyjdą jacyś nudziarze z wydawnictwa i zaczną się mądrzyć i opowiadać jak się „robi książkę”. Może kto inny tak by się zaprezentował, ale nie oni. Swoim wystąpieniem pokazali jacy właściwie są. Na luzie, nie do końca na poważnie, jednakże zawierając to, co odbiorców interesowało – tak to zrobili. Czyli idealnie. Jedno z najfajniejszych wystąpień dziś (tak, dziś, bo jeszcze nie poszłam spać!).
II Gala Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. S. Grabińskiego
Nie mam porównania do zeszłorocznej gali, bo mnie nie było. Jednakże z tego co słyszałam, w tym roku wypadła o wiele lepiej. Żałosne żarciki prowadzącego absolutnie do mnie nie przemawiały i irytowały mnie straszliwie, ale taki chyba był cel. Całość ratowały filmy przygotowane przez Krzyśka Korsarza Bilińskiego. Bardzo dobre filmy, zarówno pod względem estetycznym jak i merytorycznym. No i najważniejsze – wyniki:
Laureaci Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego za rok 2014:
KAPITUŁA: KATEGORIA OPOWIADANIA
Łukasz Radecki – „Per aspera ad inferi”
KAPITUŁA: KATEGORIA KSIĄŻKA
Magdalena Kałużyńska – Alvethor. Białe miejsce.
GŁOSOWANIE CZYTELNIKÓW – KATEGORIA OPOWIADANIE
Paulina Król – „Histeria”
GŁOSOWANIE CZYTELNIKÓW – KATEGORIA KSIĄŻKA
Stefan Darda – „Opowiem ci mroczną historię”
Nie pozostaje mi nic innego, jak jeszcze raz pogratulować zwycięzcom. I to by było na tyle, bo cholernie chce mi się spać.
Zdjęć nie ma – nie chciało mi się robić. Jakieś zdjęcie, grafikę, cokolwiek mogłabym dorzucić, ale teraz mi się nie chcę. Może jutro dokleję. Albo kiedyś. Póki co mój stan mówi, że nic mi się nie chcę poza spaniem.
Dzięki za ten dzień (a niektórym dziękuję też za dwa poprzednie). Bardzo dobrze się bawiłam i nie mogę doczekać się kolejnego spotkania z Wami. Zasłużone dobranoc!
Aga, dzięki że byłaś 🙂
I tyle ode mnie, bo ja też idę spać – było super ^^
Też dzięki! Było rewelacyjnie! 😉
Lisołaki polemizują 😉
Cytat z autorki bloga: „Cholera, po co ci to?” , „Po jaką cholerę mam oglądać filmiki, które mogę obejrzeć sobie w domu, bo wszystko jest w sieci?!”
Oj, tutaj musimy sprostować, otóż nie wszystko, sześć było jak najbardziej premierowych, nieśmiganych i przez ogół niewidzianych 😉 Poza tym spotkanie nie polegało jedynie na biernym odtwarzaniu filmików – każdy z nich był komentowany słowem, a niektóre nawet czynem ( performance). Dodatkowo można było pooglądać zdjęcia, posłuchać przedpremierowo krótkich fragmentów opowiadania autorstwa członków grupy. Co do samego ich odbioru to już rzecz gustu – do jednych trafia, a do innych nie. Wiele zależy od nastawienia,
a z Twojego wpisu wynika, że: „Totalnie bez przekonania przyszłam…” i zanim się na dobre zaczęło wyszłam. Czyli komentujesz coś, czego tak naprawdę nie widziałaś 😉
Moja wypowiedź była tu w bardzo dużym skrócie, bo po pierwsze, nie chciało mi się już pisać, a po drugie, nie chciałam aż tak zjeżdżać czegoś, co ewidentnie nie jest kierowane do mnie. Nie ja tu jestem targetem. Z resztą, o wszystkim wspomniałam w dużym skrócie, zatem nie uważałam, że o Lisołakach powinnam pisać dłużej. Ale skoro chcecie to ok, rozwinę…
W programie zobaczyłam:
„Strach się śmiać – czarny humor, parodia i horror. Spotkanie z grupą filmową LISOŁAKI.” Uznałam, że może na tym spotkaniu zrozumiem co w tej grupie jest takiego fajnego, dlaczego powstała. W zasadzie bardziej byłam tu nastawiona na dyskusję z autorami. Fakt, nie byłam przekonana czy na tę dyskusję mam ochotę, ale przyszłam zobaczyć co się będzie działo.
Nie wiem czy wyszłam zanim się na dobre zaczęło, bo spędziłam tam jakieś 20-30 minut, więc sporo. Wystarczająco żeby zobaczyć kilka filmików, które widziałam wcześniej. Wystarczająco by usłyszeć drabbla, którego już czytałam, opowiadanie, które do mnie nie przemówiło, dialogi, które mnie nie śmieszyły. Byłam też na tyle długo, by zobaczyć przerywniki między filmami: zaprezentowanie się aktorów, zdjęcia z opowiastką na ich temat. Siedziałam tam tyle, że zdążyłam zaobserwować, że twórcy bawią się lepiej przy swoich produkcjach niż potencjalni odbiorcy Lisołaków – mam na myśli siebie. Może później „zaczęło się na dobre”, jak mówicie. Może na dobre wszystko odwróciło się o 180 stopni i gdybym została, to druga część wystąpienia powaliłaby mnie i zostałabym Waszą największą fanką. Może tak. A może nie. Tego nie wiem i wiedzieć nie będę, gdyż zwyczajnie tam nie zostałam. Możemy tak sobie gdybać, ale po co? Bo akurat jedna osoba była niezadowolona z wystąpienia? Bo do niej to nie trafiło? Może w innych okolicznościach, może w innym czasie, może to był zły moment dla mnie, na ten akurat rodzaj twórczości. Tak samo jak złym momentem było wystąpienie Piotra Kulpy, które zapewne przy innym nastawieniu, w innych okolicznościach by mnie zachwyciło. Zły timing. Albo nieodpowiedni odbiorca. Albo milion innych rzeczy. Ale czy to ma takie znaczenie?
A czy komentuję to czego nie widziałam? Tu ja bym polemizowała. Napisałam o tym, co widziałam. O swoich odczuciach przed przyjściem i przemyśleniach w trakcie wystąpienia. Z resztą, jak już wspomniałam, kręciliście swój występ, więc zapewne go opublikujecie. A skoro będzie w sieci, to po co mam marnować czas i tam siedzieć, jeśli mogę spożytkować go lepiej, na przykład rozmawiając z ludźmi z którymi widzę się raz w roku?
To tyle. Nadal w dużym skrócie, ale nadal nie chce mi się pisać więcej. I błagam, nie kontynuujcie już tej dyskusji. Zaakceptujcie fakt, że trafiła się jedna osoba, która nie kupiła tego, co tam się działo. Zamiast skupiać się na moich negatywnych odczuciach i przekonywać mnie na siłę ile straciłam, biegnijcie zabawiać swych fanów, którzy tylko czekają na kolejne produkcje. Jak mi się odmieni, nawrócę się na Lisołakizm i coś mi się spodoba, z pewnością o tym wspomnę.
Tymczasem uciekam na dłużej, przez jakiś czas będę z dala od neta. A Wam życzę mnóstwa inspiracji i zapału do dalszego działania, bo oczywisty i widoczny jest fakt, że strasznie jaracie się tym, co robicie. A nie ma nic lepszego, niż robić to, co się kocha. Bez znaczenia, czy wszystkim odbiorcom się to podoba czy nie. Powodzenia!