Boszart.pl – polecam i polecać będę!
Ponad pół roku temu kupiony, a niedawno w końcu zawieszony. Przecudowny, przepiękny…
Ale po kolei. Jak co roku, na początku grudnia jest najwspanialsze święto: Dzień Darmowej Dostawy. I z tej oto okazji, zawsze robię mnóstwo prezentów, głównie sobie. Przeglądam różne sklepy internetowe i ich oferty. Praktycznie cały dzień spędzam przed kompem, wyszukując czegoś interesującego. W ten oto sposób odkryłam już sporo ciekawych sklepików, których zapewne normalnie bym nie znalazła. Jednakże jeśli chodzi o miejsce, o którym chcę napisać, znalazłam je już dużo wcześniej, samodzielnie. Ale jako, że nie śpieszyło mi się z zakupem, to cierpliwie czekałam, aby zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych na dostawie.
Jakie to miejsce? boszart.pl. Gdy wymyśliłam, że będę chciała powiesić na ścianie obraz, zaczęłam przeglądać internet. Nie wiedziałam co chcę, ale wiedziałam, że ma mi się to podobać. Nie miało to być nic konkretnego. Po czym pomyślałam: „a czemu nie coś, co już znam i lubię?”. Rzuciłam się w poszukiwaniu dzieł Beksińskiego. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że gdzieś mogę dorwać reprodukcję dzieł mojego ulubionego artysty. Mam nawet krawat z jego dziełem, więc czemu nie sam obraz? Byłam zszokowana i szczęśliwa, widząc, że jest strona oferująca owe dzieła. A gdy zobaczyłam ceny, wręcz zamarłam. W życiu nie myślałam, że mogę mieć na ścianie coś tak pięknego, za tak niewiele. A wygląda naprawdę świetnie.
Wygląda dobrze? Kwestia gustu, ale ja jaram się straszliwie. Tym bardziej, że zrobiłam niezły deal. Darmowa przesyłka, rabat za pierwsze zamówienie, za zapisanie się do newslettera. Ta piękność wisząca na ścianie to chyba jeden z lepszych zakupów z DDD. Owa przyjemność kosztowała mnie… niecałe 100 zł. A dokładnie: 98,25. I w tym momencie Boszart stał się sklepem, który ubóstwiam, polecam i polecać będę dalej. Wykonanie obrazu jest bardzo dobre, siedzi sobie całość na dość grubej blejtramie i uśmiecha się do mnie ze ściany.
Poza tym, reprodukcje to nie jedyne produkty jakie można tak kupić. Są też plakaty, fotografie, a także albumy i książki. Dzieła nie tylko Beksińskiego, choć nie da się ukryć, że tylko one mnie interesowały.
Po co o tym piszę? Jak mówiłam, niedawno w końcu Pan B. zawisł na mojej ścianie. Najzwyczajniej chciałam się pochwalić, jaką teraz mam piękną ścianę. Ale co ważniejsze, chciałam powiedzieć tym, którzy chcą mieć piękną ścianę, jak taką piękną ścianę sobie zrobić. Procedura jest prosta. Wchodzimy na Boszart, szukamy tego co nam się podoba najbardziej, kupujemy, czekamy, choć nie za długo, wieszamy i cieszymy się.
Teraz wiem jedno: to z pewnością nie była moja ostatnia przygoda z Boszartem. Nie ma opcji, by na tym się skończyło.
A Wy macie jakieś ciekawe obrazy? Może ktoś podziela moją miłość do dzieł Beksińskiego? 😉
Edit: Właśnie zobaczyłam, że jest coś takiego jak Krakowskie Targi Wnętrz. Teraz trwają. W sensie w weekend, 13-14.06. Zatem jeśli ktoś jest niedaleko, radzę się zjawić, bo Boszart też tam siedzi 😉 Ja niestety się nie zjawię, ale Wy macie szansę!
Ja uwielbiałam i uwielbiam Beksińskiego od czasów licealnych, gdy pierwszy raz byłam na jego wystawie w Sanoku. Pamiętam moje oburzenie, gdy częśc osób z liceum stwierdziła, że to w ogóle sztuka nie jest! 😀 Niestety reprodukcji żadnej nie mam, jako że Jasiu Wędrowniczek ze mnie i staram się ograniczac ilośc rzeczy posiadanych, niemniej gdy tylko w okolicy mam jakąś wystawę, to zaglądam 🙂 Uwielbiam mnóstwo jego obrazów, ale w młodszych czasach jakoś szczególnie mnie poruszył ten, na którym na brzegu morza nocą leży mnóstwo ptaków, biżuterii i innego śmiecia i jakoś do dziś mi to zostało
Ja już nawet nie pamiętam odkąd zaczęła się moja fascynacja Beksińskim. Ale pamiętam jak będąc w liceum byliśmy na wystawie, bo akurat przywędrowała do Gdańska. Cała klasa była na mnie wściekła, że tak długo tam muszą siedzieć przeze mnie. Z kolei ja wkurzałam się na nich, że tak mnie poganiają. A ja po prostu nie mogłam się oderwać i stałam i stałam wpatrując się i nie mogąc się oderwać… Chcę jeszcze!