Rick and Morty – Nowa czapka Ricka – Firer – Stresing – Puste – Dalhouse
Rick and Morty – Nowa czapka Ricka to komiks, który zostawiłam sobie na deser w tym „rzucie” dziesięciu tomów, które na mnie spadły. Dlaczego tak? A no dlatego, że jak zobaczyłam okładkę, to tak mnie zafascynowała, zauroczyła, że szkoda mi było przeczytać i odłożyć. Leżała obok, czekała, cieszyła moje oczy, aż doczekała się swojej kolejki.
I teraz też, ciężko mi pisać, bo zamiast tego siedzę i gapię się na tę okładkę. Do tego stopnia mnie ona zachwyca i kolorystyką, ale też samą grafiką, która jest niesamowicie pociągająca.
Wnętrze też jest niczego sobie. Jak zawsze zachwycam się różnymi tekstami, jak chociażby: „Człowiek robi się smutny i kupuje komiksy by radzić sobie ze smutkiem.” Sporo w tym prawdy.

Historia, jak nie trudno się domyślić, dotyczy czapki. Lecz nie takiej zwykłej czapki, ta jest dość ogłupiająca. Niemniej nie chciałabym się tu wdawać w szczegóły i spoilerować. Powiem tylko, że po samej okładce widać, że warto sięgnąć po tę pozycję.
Chciałam napisać, że to pozycja dość świeża, bo są nawet wzmianki o Covid-19. Po czym przypomniało mi się, że pandemia zaczęła się trzy lata emu, także to żadna nowość tylko zwyczajnie: rzeczywistość.
I właśnie ten miks rzeczywistości z pokręconymi realiami i światem naszych bohaterów sprawiają, że warto zajrzeć i zobaczyć co tym razem się tu odwaliło i o co chodzi z tą czapką?
Za komiks dziękuję wydawnictwu: