Moje wypieki z czekoladą – Dorota Świątkowska

Dorotę Świątkowską, autorkę książki możecie znać z jej poprzednich publikacji, a także z bloga mojewypieki.com. Ja niestety nie znam, gdyż rzadko poszukuję tego typu przepisów. Ale już teraz widzę, że poznanie jej twórczości to był bardzo dobry pomysł i z pewnością zapragnę kontynuować tę przyjemną, kulinarną przygodę.

Moje wypieki z czekoladą to wielka, solidna, ciężka książka o… wypiekach. Zgadnijcie z czym. Tak, dokładnie, z czekoladą! Zatem tytuł jest adekwatny do treści zawartej wewnątrz. Jest to niewątpliwą zaletą książki, bowiem często zdarza się tak, że tytuły bywają mylące, wprowadzają potencjalnych czytelników w błąd a później jest smutno. A tu miała być czekolada i dostajemy to, co zostało nam obiecane: czekoladę. I tej czekolady jest całe mnóstwo. Szczerze? Zaczęłam się zastanawiać czy dla mnie nie za dużo.

Zacznę może od tego, że generalnie nie lubię ciast. Ani tortów. Ani innych takich. Dopiero od niedawna zaczynam stawiać małe kroki w kierunku wypieków, coś tam czasem dziubnę, czymś się poczęstuję, ale nigdy nie pałałam miłością do tego typu „smakołyków”. Natomiast mam w swym najbliższym otoczeniu człowieka, który uwielbia zarówno jeść jak i robić takie twory. I ten oto człowiek rzucił się na tę książkę, ale w innym celu niż ja. Ja chciałam przejrzeć, poczytać, zrecenzować. On chciał wynaleźć przepis i coś upiec.

wypieki z ciastem

Wynalazł. Upiekł. Zrobił. W sumie aż cztery razy. Cztery różne twory, ale na zdjęciu tylko jeden, bo za szybko znikały i zwyczajnie nie zdążyłam porządnie obfotografować. Każdy z nich miał czekoladę – to wiadomo. Każdy z nich był pyszny. Ale też każdy nie był zrobiony dokładnie według przepisu: wszędzie była zmniejszana ilość cukru. W niektórych przypadkach nawet o połowę. I to generalnie jest według mnie (i zapewne też według sporej ilości degustujących te ciacha ludzi) największy zarzut względem książki. Za słodko. Zdecydowanie za słodko.

Przepisy opisane są w sposób przystępny, wygodny, zrozumiały. Elegancka rozpiska składników – ważna rzecz. Następnie opisane co robić krok po kroku. W przypadku ciach „warstwowych”, rozpisane poszczególne warstwy, po kolei, tak żeby się nie myliło. Jedyne co mnie denerwowało to to, że czasem część składników nie mieściła się na jednej stronie, była przenoszona na kolejną, co przy robieniu zakupów może umykać. Myślę, że można było zmienić układ, by takie przenoszenia nie miały miejsca i dzięki temu książka zyskałaby jeszcze więcej w moich oczach.

Natomiast jeśli chodzi o samo wydanie, to jest po prostu piękne. Przepisy opatrzone wyrazistymi, intensywnymi i niesamowicie apetycznymi zdjęciami. Z kolei strony zawierające treść, skonstruowane w sposób estetyczny, różnokolorowy, ale też spójny z całą resztą. Kolor tła na którym znajduje się dany przepis, współgra z kolorystyką zdjęcia z wykonanym już ciachem. Jest to tak ładne, że z przyjemnością przewraca się stronę za stroną, oglądając wszystko kawałek po kawałku. Robi się to z wielką radością, mimo iż zna się konsekwencje tego działania: wielki głód, który za moment nas zaatakuje, pchając do szafki ze słodkościami lub pobliskiego sklepiku. Ale mamy też inne wyjście: sami możemy coś zrobić, korzystając z prezentowanych w książce przepisów.

wypieki

Niestety, jak się okazuje, nie jest to takie proste. Nie ma tu zbyt wielu przepisów, które można zrealizować już, teraz, zaraz. Ciężko o taki, który byłby do wykonania od ręki. Niemal zawsze w składzie znajduje się coś, co nie jest typowym mieszkańcem pospolitych kuchni. Jest tam jakiś składnik mało popularny, mało znany, rzadko trzymany w domu, a dla niektórych może nawet nieznany. I po ów składnik trzeba iść, a może nawet jechać do sklepu. Aczkolwiek przepisy „od ręki” też tu znajdziemy, choć zdecydowanie są w mniejszości. Zatem jeśli chcecie robić jakieś słodkości spontanicznie, to nie jest odpowiednia książka, która poratuje Was przepisem. Natomiast jeśli zamierzacie wybrać coś smakowitego, udać się na zakupy, poczynić odpowiednie przygotowania, to polecam ją z całego serca, bo to co „z niej jadłam”, było przepyszne. Zatem nawet nie wrzucam jej na półkę, leży pod ręką, bo już niebawem pewnie znów będzie trzeba z niej korzystać. Wam polecam to samo, zwłaszcza, że niebawem święta.

Za książkę dziękuję wydawnictwu:
egmontlogo