Lama
Lama to kolejny, już nawet nie zliczę który tytuł od Reinera Knizi. A już z pewnością jego gier jest dużo i są dobre, bo nawet nauczyłam się nazwiska autora, a to jest pewnego rodzaju ewenement. Kolejna gra za sprawą Egmonta wjechała do mojej kolekcji. Zaintrygowała, zachwyciła, nawet trochę rozbawiła. Pojawiło się także zaskoczenie, bo to piękne, tęczowe pudło z lamą nie zawiera jednej gry, a aż trzy, mniejsze.

O co w tym wszystkim chodzi?
Och, no wiadomo, że chodzi o zwycięstwo. Zwyciężyć można na różne sposoby, jako, że mamy tu trzy różne gry, w których kluczowe jest tytułowe zwierze. Wszystkie mieszczą się w jednym pudełku, a ich podstawą są karty. Piękne karty, kolorowe karty, ale też posiadające jedną wadę. „1” wygląda jak „7”. Dopóki nie dowiedziałam się, że karty mają numerację do 6. byłam przekonana, że mam siódemkę. Jest to nieco uciążliwe, ale można się przyzwyczaić.

Lama – podstawa
To pierwsza, jak nie trudno się domyślić podstawowa gra z tego pudła. Rozgrywka trochę przypominająca karciankę, której to następstwem było Lato z komarami. Chodzi o pozbycie się kart szybciej niż przeciwnicy, według określonego schematu i prostych zasad. Prosta mechanika, bardzo fajna i niezwykle dynamiczna rozgrywka.

Lama Party
Tu jest bardzo podobnie jak w podstawie. Znaczącą różnicą jest piękny krążek „Lama Drama”, na który w określonym przypadku układamy swoje minusowe punkty, a później istnieje ryzyko, że ktoś je zgarnie (lub wrócą do nas). W ten sposób ładnie można uwalić przeciwników, co jak wiadomo jest bardzo fajną zabawą. Zatem jest to ryzyko, ta niepewność i dodatkowe karty z plusikami, a także wspaniała, różowa lama, która to najwyraźniej ma urodziny, na których dzieje się ta cała lamia drama!

Lama gra kostkowa
Ta gra wymaga więcej miejsca na stole, bo karty będziemy rozkładać przed sobą. Charakteryzuje się także większą losowością, przez co może być irytująca (no, chyba, że to przeciwnikom nie podpasowują rzuty, wtedy wiąże się z dużą satysfakcją). Równie prosty mechanizm, więcej bezmyślnego rzucania niż kombinowania. Fajna, ale w moim odczuciu najgorszy z trzech możliwych wariantów.

Co mamy w pudle?
- 62 karty
- 77 żetonów
- 3 kostki lamy
- 3 instrukcje

Zalety:
– piękna grafika
– prosta mechanika gry
– zasady łatwe do wytłumaczenia
– jasna instrukcja
– tęczowość <3
– trzy gry w jednej
– wysoka regrywalność
– różne taktyki gry
Wady:
– losowość
– jedynki – siódemki

Czy w ogóle warto iść na imprezę do lamy?
Na imprezę zawsze warto. Zwłaszcza z taką grą, bo to jest idealna imprezówka. Luźny tytuł, prosty, szybki, dynamiczny. Nie wymagający nie wiadomo jakiego obeznania w grach, zagrać może każdy, praktycznie wszędzie. Prosta instrukcja, szybkie tłumaczenie zasad to atuty imprezowe.

Póki co miałam przyjemność rozgrywać ją na dwie osoby. Natomiast myślę, że jak pandemiczne kwestie trochę zelżą i reszta moich znajomych zakończy szczepienne procedury to będziemy trzaskać w większym gronie. To chyba jeden z tych tytułów, co z przyjemnością będziemy witać na stole po raz kolejny, czy to jako rozgrzewkę, czy na deser po cięższych i dłuższych rozgrywkach. I jeszcze te piękne grafiki i tęczowe kolory! To jest po prostu piękna gra – i tyle wystarczy na podsumowanie.

Liczba graczy: 2 – 6 osób
Wiek: od 7 – 107 lat
Czas gry: 20 minut
Wydawca: Egmont
Autor: Reiner Knizia
Ilustracje: Rey Sommerkamp, Barbara Spelger
Za grę dziękuję wydawnictwu: