Rick and Morty – Długo i szczęśliwie – Maggs – Stern – Helen
Rick and Morty – Długo i szczęśliwie czyli coś na co czekałam jeszcze bardziej niż na kolejne tomy. A czekałam dlatego, że jest to dla mnie o wiele bardziej atrakcyjny wariant: czytanie jednej, całej, długiej i spójnej historii, niż przelatywanie przez krótkie opowiastki.
To co pierwsze rzuciło mi się w oczy, to ładnie wyeksponowane i przyprawione graficznie tytuły rozdziałów. I choć zawsze jest to tak zrobione, tak tutaj od razu wchodzimy w jakiś taki średniowieczny klimat. No i z jednej strony to fajne, z drugiej nie koniecznie. Otóż ja nie jestem fanką takich klimatów, tamtych czasów i bardziej to dla mnie zniechęcające niż wkręcające.
Ale odrzucając na bok ten klimat (który pewnie dla wielu osób będzie atutem), jest to bardzo dobry komiks. I do tego mądry, bowiem przelatują tu teksty jak: „W miłości nie ma sztuczek czy dróg na skróty.”
Morty nawet otrzymuje tutaj instrukcje jak gadać z dziewczynami. Przy okazji obrywa za to, że jest seksistą. Duży nacisk jest tu kładziony na podmiotowe traktowanie ludzi, co dość wymownie wybrzmiewa: „i co więcej, jestem osobą!”
Także wyrywając ten główny wątek i klimat nie koniecznie do mnie przemawiający, widzę, że to bardzo wartościowy komiks, poruszający istotne tematy.
No i jeszcze na koniec są przedstawione wszystkie postacie. Zawarte tam informacje i inspiracje uświadomiły mi, ile to pracy trzeba włożyć w to by poskładać wszystko do kupy, stworzyć nie tylko osoby bohaterskie, ale całą fabułę i jeszcze na koniec dowalić inteligentnym wątkiem edukacyjnym czy wcisnąć w treść istotne kwestie uświadamiające. I to wszystko razem sprawia, że to był dobry komiks. Kropka.
Za komiks dziękuję wydawnictwu: