Pokój 415 – Edward Lee

Pokój 415. Od razu przywodzi na myśl skojarzenie z pokojem 1408 Kinga. Jednakże jest czymś zupełnie innym. A przede wszystkim krótszym.

Ta nowelka Edwarda Lee została dołączona do czwartego numeru czasopisma „Coś na progu”. Swoją drogą, ciekawy chwyt marketingowy, niesamowita zachęta do zamówienia kolejnego numeru wydanego przez Dobre Historie.

Zastanawiałam się „Czym jest książka?”. Ale uznałam, że myślenie teraz o tym jest głupie, wolę najpierw poczytać, myśleć mogę później.

Przyznam, że do niedawna jeszcze nie miałam pojęcia o istnieniu Edwarda Lee. Ewentualnie nie kojarzyłam nazwiska, sama nie wiem. Mój pierwszy kontakt z jego twórczością miał miejsce niedawno podczas lektury „Cieni spoza czasu”. I tak jak poprzednim razem, kontakt ten uważam za satysfakcjonujący. Nic więcej. Może źle dobieram teksty do czytania, bo spotykałam się z negatywnymi opiniami odnośnie obu opowiadań. Ale dla mnie, jak mówiłam, lektury te były satysfakcjonujące, może właśnie dlatego, że nie znałam możliwości autora i niczego nie oczekiwałam, zatem owych oczekiwań nie dało się zawieźć.

Cieniutka nowelka. 30 stron. Wydrukowana w kolumnach – szczerze powiedziawszy, nie wiem dlaczego. Główny bohater z idiotycznym imieniem Flood to dyrektor sprzedaży w firmie komputerowej. Można powiedzieć, że jest człowiekiem sukcesu. Ma prawie wszystko czego mógłby zapragnąć. Wysokie stanowisko, więc i kupę kasy za którą może spełniać swoje wszystkie zachcianki. Jednak nie ma już żony, która go zostawiła. A co za tym idzie, od trzech lat nie ma orgazmu, gdyż tak właśnie wpłynęła na jego psychikę strata ukochanej Felicity. Próbował już wszystkich możliwych sposobów, ale za każdym razem, gdy już ma szczytować, przypomina sobie jak bardzo go skrzywdziła i całe napięcie z niego opada.

I na dobrą sprawę, bardzo upraszczając, o tym właśnie jest opowiadanie. O Floodzie, który zrozpaczony, usilnie próbuje osiągnąć orgazm. Trochę seksu, znacznie więcej przemocy i okrucieństwa. Pięknie opisane sceny gwałtów i dosłownie masakrowania nieposłusznych dziwek przez swego alfonsa.

Może nie jest to tekst najwyższych lotów. Ale wciąga. Fabuła zdecydowanie wciąga. A jako, że całość nie jest zbyt długa, to łyka się to na raz, pragnąc dowiedzieć się, jak się owa historia zakończy.