Drugi kwartał 2016 – Podsumowanie
Mniej więcej trzy miesiące temu wymyśliłam sobie, że będę robić kwartalne podsumowania. Raz mi się udało, teraz nadszedł czas na podsumowanie kolejne, bo jakby nie patrzeć już pół roku 2016 minęło. Czas leci jak szalony, a ja w dalszym ciągu szaleję na punkcie tego co tutaj robię. I choć czasem mi się nie chce, bo mam gorszy dzień czy zwyczajnie mi się nie chce, „bo tak!”, to i tak prędzej czy później tu wracam. W tej chwili jest to później, bo już 1/3 lipca minęła. Ale jestem tu. Zebrałam wszystko, zrobiłam foty, piszę. Miało być podsumowanie, to jest! Tak wyglądał drugi kwartał 2016.
Jak zapewne zdążyliście się przyzwyczaić, o książkach było najwięcej i pewnie zawsze tak będzie. Jakoś dziwnie dużo w tym roku czytam, w porównaniu do lat poprzednich. I jakoś tak się złożyło, że znów kwartał zamknęłam liczbą 21 książek. Nie, nie planowałam tego, nie grałam literaturą w oczko. Tak wyszło i już, nie doszukujcie się tutaj ukrytych znaczeń.
Zacznę może od tego, czego było najwięcej. Sport – ogólnie. Konkretniej: bieganie. Biegowe i okołobiegowe książki towarzyszyły mi w tym czasie. Było ich na tyle dużo, że w prezencie dostały ode mnie dwa działy. Póki co ubogie, tylko odsyłające, linkujące, ale mimo wszystko, to dwa osobne działy. Także jeśli chcecie więcej poczytać, mieć te teksty w jednym miejscu, to zapraszam tutaj: Sport i Bieganie. Zatem pisać o tych publikacjach teraz nie będę, wszystko skumulowane jest tam.
Oczywiście, żeby nie było, że ja tylko tak sobie leżę, czytam, siedzę, piszę… Czasem też podniosę tyłek z kanapy i sobie pobiegam tak normalnie, w realu, nie tylko czytając. Poskutkowało to tym, że w końcu odważyłam się wziąć udział w biegu. Bardzo fajnym biegu z resztą. Oczywiście relację z niego możecie przeczytać: Bieg Kobiet 2016 – Gdynia
Zauroczona książką „Wróżenie z wnętrzności” postanowiłam kontynuować moją przygodę z Szostakiem. Było to bardzo dobre posunięcie. Proza ta napisana w sposób nie pozwalający odłożyć książki, podbiła moje serce. Z czystym sumieniem mogę polecić melancholijne „Oberki do końca świata” czy też „Sto dni bez słońca„. Myślę, że niebawem będzie trzeba uzupełnić biblioteczkę o kolejne pozycje wydane przez autora.
Jak już przy konkretnych autorach jesteśmy, to w tym roku rozprawiam się także z Bukowskim. Jego alterego, poza tym, że prowadzi świetną narrację w powieściach, cholernie wciąga. Wciąga na tyle, że z przyjemnością obserwuję życie człowieka z chorobą alkoholową i pociągiem do hazardu. Piękne wydania od Noir Sur Blanc jeszcze bardziej zachęcają do tego, by łapać w ręce kolejną lekturę i nie puszczać jej, dopóki się nie skończy. Ale nie szukajcie tutaj recenzji, bo ich nie ma. Tak, czasem lubię poczytać sobie coś tak zwyczajnie, beztrosko i nie dzielić się odczuciami czy przemyśleniami z całym światem. W tym roku, w taki właśnie sposób bawię się z Bukowskim. Wam też to polecam.
W dalszym ciągu zdarza mi się współpracować z portalem Wywrota.pl. Dzięki nim trafiają do mnie niektóre pozycje. Tak na przykład miałam okazję zapoznać się z Wielką Księgą Kaca. Na mojej półce zagościł także przecudowny, świeżutki, wcześniej nie publikowany Vonnegut. „Gdy śmiertelnicy śpią” to świetny zbiór opowiadań.
Od czasu do czasu zdarza mi się zrecenzować także coś „żarciowego”. Tym razem była to książka od Muzy. „Pysznie dla rodziny i przyjaciół” to super opcja dla tych, którzy chcą zaprosić znajomych na coś smacznego.
W końcu, po wielu latach, zauroczona filmem, postanowiłam chwycić literaturę. Dorwałam Fight Club i… niebawem, jak się zmobilizuję, napiszę o tym. „Przebudzenie” z kolei recenzji się nie doczeka w najbliższym czasie. Za to mogę powiedzieć, że zakończenie mnie zawiodło. Jednakże mimo to, warto przeczytać. W końcu to King, nie?
No i komiksy! Niesamowity powrót do dzieciństwa zafundowało mi Studio JG. Atomówki w wersji papierowej to coś niesamowitego.
Doczekaliśmy się także drugiej części „Nie Przebaczaj„. Po udanej akcji croudfundingowej ukazało się „Nie Przebaczaj II„. Może nawet lepsze niż jedynka?
Planszówkowo sprawa wygląda następująco. „Kiwi. Leć, nielocie, leć” to propozycja dla tych, którym nie straszny bałagan i lubią jak coś im fruwa po całym mieszkaniu. „Goool! Mistrzostwa” to również propozycja od Egmonta. Biorąc pod uwagę moją przychylną opinię, nie jest to gra wyłącznie dla wielbicieli piłki nożnej.
Jeszcze dwa, „poważniejsze” tytuły czekają u mnie na półce, jednakże o nich napiszę w przyszłości, gdyż na recenzje musimy poczekać. I tym razem nie jest to kwestia mojego lenistwa, tylko opóźnienie wynika z faktu, że pojawią się one w miejscu innym, drukowanym, na którego ukazanie się musimy jeszcze trochę poczekać.
Filmowo ruszyłam, bo było mi głupio, że w ciągu 3msc nie obejrzałam nic. Teraz nadal mi głupio, ale już trochę mniej, bo poprawiłam swój wynik o dwie pozycje. Resident Evil przedstawiać nikomu nie trzeba. Skusiłam się też na „Vacation” z 2015 roku. Typowy ogłupiacz, amerykańska komedia. Ale powiem szczerze, że świetnie się przy niej bawiłam i mogę ją polecić, gdy będziecie mieli chęć odmóżdżyć się jeszcze bardziej.
Lepiej niż z filmami, zawsze szło mi z formą krótszą. Seriale to moje ukochane uzależniacze. Poza oglądaniem, odgrażałam się też, że będę o nich co nieco pisać. Słabo mi to poszło, ale też lepiej niż ostatnio, bo wspomniałam co nieco o pierwszym sezonie Fear the Walking Dead. W zeszłym tygodniu przemęczyłam też drugi, który także nie zwalił mnie z nóg.
Mam nadzieję, że niebawem uda mi się zmobilizować i pisać o fajnych serialach, takich bardzo fajnych, wciągających, na które się czeka z utęsknieniem. FWD z pewnością do nich nie należy.
Żarcie. Żarcie – ważna rzecz. O żarciu zdarza mi się pisać. I tak niedawno, zupełnie przypadkiem trafiłam na super kawiarnię, niestety w Gdyni. Black and White Coffee to miejsce, które urzekło mnie do tego stopnia, że postanowiłam o nim napisać. Jak będziecie w okolicach Trójmiasta, lubicie dobrą kawę, to po prostu musicie tam wpaść
Kolejna świetna miejscówka, niestety także w Gdyni, to Honolulu. Tak, Honolulu jest w Gdyni. Ten genialny food truck napakowany owocami morza z w różnych oryginalnych kompozycjach to wspaniałe miejsce. Jest pysznie, klimatycznie i póki co, mogę się jedynie przyczepić, że są tak daleko, że nie są w Gdańsku i, że są food truckiem, a nie knajpą, w której chętnie siedziałabym godzinami. No, ale nie można mieć wszystkiego. Możecie o nich przeczytać tutaj: Honolulu wise food. A najlepiej od razu jedźcie do nich i powiedzcie, że ja Wam kazałam.
Jeśli chodzi o moje pisanie pozarecenzenckie…
Cóż, na Gorefikacje nadal czekamy. Podobnie jak na jeszcze kilka rzeczy w których będę, ale zdradzić jeszcze nie mogę co to. Tak to jakoś jest, że w tej branży są mega obsuwy czasowe.
Takie też opóźnienie miał mój tekst z okazji Światowego Dnia Wody. „Uważaj, (za) co pijesz” to shorcik opublikowany na Niedobrych Literkach.
W międzyczasie napisałam i złożyłam zbiór opowiadań. Jednakże po kilku opiniach i przemyśleniu sprawy, doszłam do wniosku, że lepiej jednak będzie rozbić to wszystko na mniejsze części. Zatem póki co jestem na etapie szukania miejsc do upchnięcia tego, oraz tworzenia nowych, dziwnych treści.
Dobra, koniec. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o ten kwartał, to to wszystko co mam do powiedzenia. Pewnie tak nie jest, pewnie coś mi umknęło, pewnie o czymś zapomniałam, ale trudno. Myślę, że tyle na dziś wystarczy. Kolejne podsumowanko za około trzy miesiące. Ciekawe co się tam pojawi? Czas pokaże. Póki co: miej niedzieli!